Miłej lektury...
- Damy radę, co,
Ulrich?
- Mam nadzieję, Odd.
Sabotaż nuklearny. XANA nie
żartuje. Zgadzam się z Yumi, że to ogromne niebezpieczeństwo, ale przecież
zawsze możemy wyłączyć superkomputer. Jeremy zdąży to zrobić w kilka sekund, gdyby zaszła taka potrzeba. To straszne, że istnieje ryzyko, że musimy poświęcić Aelitę, ale... jesteśmy w stanie to rozwiązać samemu. Jeśli XANA mimo wszystko tym razem zwycięży, może zginąć
wiele osób. Choć to realne zagrożenie i zgadzam się, że można spróbować powiadomić władze, to… czy Yumi nie widzi, że nie ma
najmniejszej szansy, żeby ktoś jej uwierzył i podjął odpowiednie kroki w ciągu
tych kilkudziesięciu minut?!
Rozglądam się wokół. Jesteśmy w
Sektorze Pustynnym. Wielką platformę, na której stoimy, przecinają kable
łączące ze sobą poszczególne wieże. Dostrzegam w oddali Aelitę, czekającą na
nas obok jednej z wielu formacji skalnych w tym sektorze.
- Dobra, już mamy, skaner wykrył
aktywowaną wieżę – usłyszałem wewnątrz swojej głowy głos Jeremy’ego.
Jednocześnie Odd nerwowo drgnął – on też otrzymał wiadomość. Nadszedł czas na
działanie. Skinąłem mu głową i ruszyłem w stronę Aelity, on pobiegł zaraz za
mną. – Jest na obszarze pustynnym, blisko Oazy.
- Wiem gdzie to jest! – odparła Aelita, gdy
tylko się przy niej znaleźliśmy. Wskazała dłonią jedną z kilku formacji
skalnych na sąsiedniej platformie. – Na tamtym płaskowyżu!
Początkowo nie wiedziałem, jak
mamy się przedostać na kolejną platformę – dzieliła nas od niej
kilkudziesięciometrowa przepaść. W następnej chwili usłyszałem coś jakby cichy
grzmot i dostrzegłem pulsacje XANY. Jeremy kiedyś wspominał, że tak XANA
przesyła energię i aktywuje wieże. Gestem pokazałem reszcie, żeby biegli za
mną, a sam podążałem za dziwnymi zniekształceniami tekstury na ziemi. W ten
sposób dotarliśmy do skalnego mostu, który umożliwiał nam przedostanie się na
drugi płaskowyż.
Biegliśmy w milczeniu. Nawet Odd
przestał żartować. Oczywiście, to nie pierwszy raz, kiedy XANA się budzi i
grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Ale… dla przykładu, dwa tygodnie temu
XANA opętał pluszowego misia jednej z pierwszoklasistek, Milly Solovieff.
Zburzył wtedy pół szkoły i niemal zrobił ze mnie i Yumi krwawe plamy, ale…
takiego ataku po prostu nie dało się brać na poważnie. A teraz… Teraz mamy atak
na elektrownię atomową. Katastrofa nuklearna. To jest coś, czego nie da się nie
brać na poważnie.
Powoli dobiegaliśmy do źródła
pulsacji. Co ciekawe, ciągle utrzymywałem mocne tempo po tym sprincie na setkę.
Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do wirtualności, mimo że jestem w Lyoko już
siódmy raz. Twoje ciało nie traci sił, ale odczuwasz zmęczenie. Nie ma
powietrza, ale Odd, który biegnie obok, i tak dyszy. Nie jestem za dobry z
fizy, ale skoro nie ma żadnego ośrodka, to dźwięk nie powinien się rozchodzić.
Mimo to wszyscy się doskonale nawzajem słyszą. Wszędzie jest jasno, ale nie ma
słońca ani niczego takiego. Za to rzucamy cienie. To wszystko jest takie…
dziwne.
W końcu dotarliśmy do Oazy. Była
to w gruncie rzeczy tylko mała sadzawka otoczona kilkoma kamiennymi słupami. Z
ziemi wyrastały małe cyfrowe krzaczki, przypominające trochę domowe bananowce,
jakie hoduje moja matka. Jedynie od południa wznosiła się wysoka, masywna
skała. I nigdzie żadnej wieży.
- To nie do wiary. Co się dzieje? Gdzie ta
wieża? – spytał Odd. Jego głos był niski i opanowany. Tak różny od zwykle
wysokiego i piskliwego. Musi być naprawdę zdenerwowany.
- Nie widać jej. Ale ona tu jest – odparła
Aelita – Szukajcie pulsacji XANY. Tutaj się łączą.
- Szybko! Dacie radę! Na pewno
jest niedaleko! Znajdźcie ją natychmiast, zaraz będzie przeciążenie! –
motywował nas Jeremy. Jednak wieży nigdzie nie było. Aelita rozglądała się
wokół, wypatrując jakiegoś szczegółu, jakiejś wskazówki. Odd i ja już po kilku
minutach się poddaliśmy. Wieży tutaj nie było, choć pulsacje mówiły inaczej.
Może XANA oszukał nas i skaner Jeremy’ego? Nie, to mało prawdopodobne.
Z braku lepszego pomysłu
wyciągnąłem mój samurajski miecz i zacząłem wbijać go w ziemię. Ostrze zapalało
się na niebiesko i gasło, wzbijając przy tym małe tumany cyfrowego kurzu.
Jeszcze nie rozgryzłem, czemu kiedy uderzam, katana zaczyna świecić. Chyba to
dodaje energii ciosowi, albo coś takiego.
Odd przysiadł na ziemi i bawił
się małym kamieniem. Znudzony przerzucał go z ręki do ręki. Jego ogromne kocie
łapy świetnie się sprawdzały przy takim zadaniu. Wbiłem wzrok w ziemię i
skupiłem się na swoim zajęciu – czyli zamiataniu cyfrowej platformy moim
mieczem. Nagle Odd powiedział:
- Znalazłem.
Razem z Aelitą od razu do niego
podeszliśmy.
- Wykiwał nas – zaczął wyjaśniać. – Tu nie ma
wody, tylko powierzchnia. Skoczę się temu przyjrzeć.
Spojrzałem zdziwiony na Aelitę.
To, co mówił Odd, nie miało sensu. Ale on rozpędził się i wskoczył do jeziorka.
Jednak nie usłyszałem żadnego plusku. Aelita nie wahała się, tylko od razu
ruszyła za Oddem i… przeszła przez taflę wody, jakby to był tylko hologram! Nie
pozostało mi nic innego, jak skoczyć za nimi. Gdy wylądowaliśmy kilka metrów
niżej, okazało się, że stoimy na kolejnej platformie. Platformie z wieżą!
Ścieżka wiła się między skalnymi
płytami. Szybko dopadliśmy wieży, a Odd triumfalnie wskazał wysoką konstrukcję.
- Jest! – wykrzyknął. Wtedy, zza jednej z
wielu naturalnych skalnych kryjówek wychynął wielki potwór, przypominający
czerwony talerz na czterech mechanicznych odnóżach, który od razu strzelił do
zaskoczonego Odda. Ten zaliczył potężne trafienie w kolano.
- Uwaga! – dodał – Nienawidzę tych wstrętnych
krabów.
Po chwili swoją obecność ujawniły
dwa kolejne potwory. Każdemu ich ruchowi towarzyszył dźwięk ciężkiej maszynerii
hydraulicznej. Natychmiast dobyłem miecza i gdy tylko kraby ustawiły się w
klin, krzyknąłem:
- Aelita! To ciebie szukają! Uciekaj! Już!
Ustawiłem się w pozycji bojowej,
gdy nagle jeden z krabów przeskoczył obok mnie i zaczął gonić Aelitę. Otworzył
ogień, a każdy laserowy pocisk zrywał pustynną teksturę z podłoża. W końcu
wycelował i oddał morderczy strzał. Na szczęście, w ostatniej chwili Odd na
czterech łapach podbiegł do potwora i przyjął atak na siebie. Zatoczył się i
upadł na ziemię, a w następnej chwili rozpadł się w cyfrowy pył.
Nie martwiłem się o niego. Po
utracie wszystkich punktów wracał bezpiecznie do skanera. Co innego Aelita –
ona nie miała takiej możliwości. Na szczęście brawurowy manewr Odda odwrócił
uwagę potwora i Aelita zdążyła się ukryć miedzy skałami.
Teraz mogę załatwić potwory.
Przyjąłem na katanę cztery strzały, a następnie schyliłem się i ruszyłem
biegiem w stronę najbliższego kraba. Gdy dzieliło mnie od niego tylko kilka
metrów, uznałem, że najwyższy czas wypróbować w walce nową sztuczkę, którą
ostatnio trenowałem. Nagle obok mnie pojawiły się dwa moje duplikaty. Gdy one
skupiły na sobie ogień dwóch krabów, ja osobiście zająłem się trzecim.
Wskoczyłem na niego i wbiłem miecz w znak na jego pancerzu – słaby punkt, Oko
XANY.
Nagle usłyszałem wypowiedź
Jeremy’ego, na pewno skierowaną do Odda.
- Dzięki za uratowanie Aelity.
Jest niedobrze! Dziewięćdziesiąt pięć procent! – pewnie mówił o napięciu
zgromadzonym na słupie. – Zaraz XANA
będzie mógł zaatakować elektrownię!
Czyli muszę zwiększyć tempo i
otworzyć Aelicie drogę jak najszybciej! Podbiegłem do duplikatów i skinąłem na
nie głową.
- Dawaj! – rzuciłem. Jeden z klonów z uniesionym
ostrzem spróbował skoczyć na kraba, ale został natychmiast zdewirtualizowany.
Potwór jednak nie spodziewał się drugiego identycznego ataku zaraz po
pierwszym, i kolejny klon rozciął kraba na pół.
Kontrolowanie więcej niż jednego
ciała przez dłuższy czas okazało się wykańczające, więc natychmiast dokonałem
fuzji i połączyłem oba wcielenia, nim utraciłem wszystkie siły.
- Fuzja! Dobra, został tylko jeden!
Jeremy nie zrozumiał mojego
działania i niemal natychmiast usłyszałem jego pełen wyrzutów głos:
- Ulrich! Zwariowałeś?!
Nie przejąłem się tym i
zaatakowałem. Krab otworzył ogień i oberwałem w ramię. Mimo pozornego bólu
spiąłem się w sobie i korzystając z mojej supermocy w Lyoko, supersprintu,
wskoczyłem na potwora, a po chwili zniszczyłem go tak, jak dwa poprzednie.
- Szybko, biegnij! Jest już
dziewięćdziesiąt osiem procent!
- Dobra, teraz ty, Aelita.
Aelita wbiegła do wieży. Po kilku
chwilach konstrukcja zmieniła kolor poświaty na niebieski, a w oddali
dostrzegłem dziwne białe światło.
Czyli wszystko poszło dobrze.
- To co, może wycieczka w
przeszłość?
Między wierszami - oto czemu Ulrich tak rzadko używa tryplikacji.
/qazqweop
/qazqweop
Witam!
OdpowiedzUsuńTwój blog zawiera treści na podstawie Code Lyoko/Code Lyoko Ewolucja w związku z tym zachęcam Cię do zgłoszenia go do Spisu Opowiadań o Code Lyoko. Możesz to zrobić poprzez wysłanie zgłoszenia na adres e-mail administratorki Spisu [lyokoangel9@gmail.com] bądź zostawienia komentarza w zakładce "Zgłoszenia" na stronie głównej. Wcześniej zapoznaj się z regulaminem obowiązującym na stronie.
Lyoko Angel
[http://spis-opowiadan-o-cl.blogspot.com/]
Szczerze to nie przepadam za tym odcinkiem, ale świetnie go opisałeś! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńAgnieszka Katarzyna
Cóż, next... już :D
UsuńBędę się starał wstawiać fragmenty raz w tygodniu, najpewniej w weekendy. Może bardziej się przyłożę w czasie przerwy świątecznej...