poniedziałek, 17 listopada 2014

Ostatnia runda

William Dunbar, odcinek 65: "Ostatnia runda";
Miłej lektury...




 - Mamy tylko parę sekund, żeby się dostać do skanerów.
 - To chodź! – zawołałem.
Oboje szybko zeszliśmy po drabince do sali, w której złożyłem przysięgę i zostałem Wojownikiem Lyoko. Widziałem, jak Aelita wchodzi do tej stalowej puszki, która miała ją wysłać do komputera. Wyprostowana. Poważna.
Silna. Gotowa, żeby walczyć z XANĄ.
Czy jak on tam miał?
Miałem ochotę wykrzyknąć: „Wirtualny świecie, nadchodzę!”, ale postanowiłem zachować powagę i też wszedłem do swojego skanera. Byłem ciekawy, czy to wszystko nie jest jednym wielkim żartem. Przecież to nie może być prawdziwe! Wirtualizacja, te sprawy – to tylko science-fiction, nie? Nie?

Poczułem, jak unoszę się nad ziemię, a każda cząstka mojego ciała jest dogłębnie skanowana. To było dziwne uczucie. Jakbym na chwilę przestawał być Williamem Dunbarem, a stawał się po prostu… sobą. To dziwne. Jakbym dotychczas był jednocześnie sobą i nie sobą. Jakbym był Williamem Dunbarem, ale nie tym właściwym Williamem Dunbarem.
Co ja wygaduję?!
Nieważne, co to było – trwało tylko przez chwilę. Ale już w następnej chwili nie byłem Williamem Dunbarem, tylko Williamem Wojownikiem Lyoko. Poczułem, jak stopniowo odzyskuję czucie we wszystkich częściach ciała i lecę w dół. Instynktownie ugiąłem kolana i złagodziłem upadek z kilku metrów. W prawej ręce trzymałem gigantyczne ostrze! Było szerokie na jakieś 30 centymetrów i miało spokojnie ponad metr długości.
Podniosłem się z ziemi i dokładniej przyjrzałem mojej broni. Była wypolerowana, naostrzona i aż lśniła. Mogłem się w niej przejrzeć! Moja twarz wyglądała jak trochę nieudolnie wymodelowana w jakimś programie graficznym, a moje ubrania…
Zamiast ciuchów z Ziemi miałem na sobie odlotowy kombinezon! Z każdą chwilą coraz bardziej mi się tu podoba!
 - Ale mam fajny sprzęt! A ty? – spytałem Aelitę. W Lyoko wyglądała jak elfia księżniczka, z tymi swoimi śmiesznymi długimi uszami – Nie masz broni? Walczysz gołymi rękami? Jaką masz supermoc?
Zacisnęła dłonie w pięści i śmiertelnie poważnie powiedziała:
 - To  nie jest gra komputerowa. Przypominam, że mamy ważną misję do spełnienia.
 - Dobra, dobra. Sorki – rozejrzałem się po dziwnym pomieszczeniu, w którym się znaleźliśmy. Przypominało jakąś kopułę, a szklana platforma, na której staliśmy, zaczęła zwalniać.
Zwalniać?
To niesamowite! Przez ten cały czas, odkąd wylądowaliśmy, nie zdawałem sobie sprawy, że w ogóle się obraca, póki nie spojrzałem na ściany!
 - To gdzie te potwory?
 - Chodź ze mną. Mamy tylko kilka minut, żeby dotrzeć do poziomu klucza wiodącego do komory rdzenia Lyoko – odparła rzeczowym tonem.
 - Total! – krzyknąłem, a gdy Aelita spojrzała na mnie karcąco, dodałem cicho: - To jest sto razy lepsze od Wojen Galaktycznych.
Platforma w końcu się zatrzymała i nagle ściana się otworzyła, ukazując wyjście z kopuły. Aelita wbiegła do tego przejścia, a ja oparłem wielkie ostrze na ramieniu i ruszyłem za nią. Kiedy tak biegliśmy przez korytarz, doszedłem do wniosku, że powinienem jakoś nazwać swój miecz. Może…
Ścinacz Głów?
Przerwałem swoje rozważania, kiedy wybiegliśmy z tunelu do wielkiej hali, która wyglądała, jakby była poskładana z gigantycznych niebieskich klocków.
 - To jest jak plan filmowy – powiedziałem mimo woli, a Aelita od razu pokręciła głową z dezaprobatą.
Szybko jednak zaczęła nerwowo wodzić wzrokiem po ścianach, aż w końcu pokazała ręką dziwny mechanizm w przeciwległym krańcu pomieszczenia.
 - Jest klucz! Widzisz go?
 - Lecę – rzuciłem i zacząłem biec w stronę klucza, choć nie bardzo wiedziałem, co miałbym z nim zrobić.
 - Nie! Stój! – krzyknęła Aelita, gdy pokonałem już kilka metrów. Szybko oceniłem odległość dzielącą mnie od klucza i postanowiłem biec dalej. Wtedy usłyszałem coś jakby przesuwanie się wielkich maszyn i tuż przede mną z ziemi wystrzelił wysoki, prostopadłościenny słup, blokujący mi drogę. Niesiony siłą rozpędu niemal na niego wpadłem! Jednocześnie dobiegł mnie inny dźwięk, jakby ryk jakiegoś zwierzęcia.
 - Co?! Co to za dziwny hałas?
 - Pełzacze!
Dosłownie w tym samym momencie niewielki fragment podłogi osunął się w dół i z prostokątnej dziury wypełzły trzy dziwne stworzenia. Nawet nie wiedziałem, do czego je porównać, bo nigdy nie widziałem niczego podobnego, ale… były świetne!
 - Ale paskudne! Są super! Zajmij się kluczem, a ja się zajmę nimi!
Nieopatrznie na chwilę przerzuciłem Tasak – nie, to słabo brzmi – do jednej ręki i nie zdołałem utrzymać wielkiego ostrza, przez co niemal wbiłem je sobie w stopę! To miejsce wymiata!
 - Uważaj, są niebezpieczne – ostrzegła mnie Aelita.
 - No i pięknie! Tak jak ja.
Usłyszałem jeszcze, jak Aelita westchnęła, ale nie przejąłem się tym za bardzo i rzuciłem się do walki z okrzykiem: „Geronimo!”. Dochodziły mnie ciągle odgłosy przesuwających się ciężkich mechanizmów, ale szybko o nich zapomniałem, kiedy pierwszy pełzacz strzelił do mnie laserem. Całkiem przypadkiem, przy próbnym zamachnięciu się ostrzem odbiłem promień prosto w potwora, a ten eksplodował! Czad!
Podbiegłem blisko do kolejnego pełzacza i ciąłem go w poprzek. Ostatni pojawił się zaraz za nim, więc po prostu pchnąłem go moim mieczem. To było dziecinnie łatwe!
Wtedy zobaczyłem, że w moją stronę zbliżają się kolejne trzy. Skąd one się tu pojawiły?
A kogo to obchodzi! Jazda!
Rozpędziłem się i zacząłem robić piruety z moim… Pogromcom Pełzaczy? Nawet nieźle! Jednym cięciem rozwaliłem kolejne trzy potwory. Nie miały żadnych szans.
 - Nie do wiary! Ja tutaj rządzę!
Gdy rozprawiałem się z kolejnymi pełzaczami usłyszałem głos Aelity:
 - Już dobrze, William! Chodź tu szybko!
Rozciąłem na pół właśnie kolejnego potwora i zerknąłem przez ramię. Kolejne platformy opadały w dół i zjeżdżały do parteru, a sama Aelita stała na ziemi przed nowo otwartym przejściem. Musiało jej się udać dobiec do klucza..
 - Czekaj, załatwię jeszcze ze dwa! Ale to jazda!
Podbiegłem do ostatnich potworów i zakończyłem ich żywot dwoma szybkimi cięciami. Nagle wewnątrz głowy rozbrzmiał mi głos Jeremy’ego:
 - Aelita? Co się dzieje? – Ale odjazd! – Gdzie są Ulrich, Odd i Yumi?
Zapadła krótka cisza, a po chwili znowu usłyszałem: - Nie.
Jakby z kimś rozmawiał. Może on też mnie słyszy? Nie zaszkodzi spróbować. A jest przecież o co zapytać!
 - Ej, Jeremy, właśnie zjawił się jakiś dziwny stwór. Wygląda jak jakaś… wielka meduza.
 - Co?! Aelita! Musisz dotrzeć do Williama! Szybko! Pobiegnij dookoła! Skręć w następny korytarz po lewej. Nie, w lewo! Szybko, bo Scyfozoa dorwie Williama!
A więc ten potwór nazywa się Scyfozoa? Ale co on mi może takiego zrobić, jak mnie dorwie?
 - Teraz korytarzem w prawo! Leć! – tym podobne okrzyki ciągle mi towarzyszyły, kiedy zbliżała się do mnie ta Scyfozoa. Wyjątkowo paskudny potwór, ale fajnie się porusza. Lewituje nad ziemią i ciągnie za sobą swoje macki.
 - William! Uciekaj stąd! Pospiesz się! William! Słyszysz mnie?!
Jeremy darł się na całe gardło. Tylko po co? To przecież po prostu kolejny potwór.
 - Nie przestraszę się jakiejś głupiej meduzy – uniosłem moją Żyletę do pozycji bojowej i pogroziłem nią Scyfozoi. Żyleta? O, tak! Ta nazwa jest świetna!
 - William! Rób co ci każę! Nie wiem, czego Scyfozoa chce od ciebie, ale jest niedobrze!
Oj, daj już spokój!
Nagle meduza podniosła z ziemi wszystkie macki i wytrąciła mi z rąk Żyletę. Moja broń przeleciała kilka metrów i upadła na ziemię – po za moim zasięgiem.
 - Rany – wyszeptałem.
 - Aelita? Teraz skręć w lewo! To już niedaleko! – Jeremy przerwał na chwilę, by zaraz dodać: - William! Uciekaj stąd, i to zaraz! William? Słyszysz mnie?
Syfozoa pozwoliła mi spokojnie podejść i podnieść z ziemi moją broń. Chyba nie jest taka mocna. Jeśli tak, to czego tak obawiają się Jeremy i Aelita?
 - Spoko. Ta Scyfozoa w ogóle się nie rusza. Pewnie się boi i…


No tak... to by było na tyle. William za długo się nie pobawił w Lyoko, nie? No, w każdym razie nie świadomie...
/qazqweop

2 komentarze:

  1. Chyba bym nie weszła na tego bloga, gdyby nie Twój komentarz u mnie :)
    Świetnie to opisałeś- czyta się to bardzo fajnie i "lekko".
    1. Opisujesz ten dzień kiedy William wszedł pierwszy raz do Lyoko, co nie? Popełniłeś błąd, bo William pierwszy raz do Lyoko wszedł w odcinku 65 "Ostatnie runda", a nie "Klucze".
    2. Ciągle będziesz pisał w perspektywie Williama?
    3. Czy będziesz wstawiał opisy odcinków od tego wzwyż?
    4. Kiedy next?
    5. Czy mogę dodać Twój blog do polecanych u mnie na blogach?
    Pozdrawiam
    Agnieszka Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że ci się podoba, i dzięki za opinie.
      1. Oczywiście masz racje i zaraz to poprawię - po prostu myślami byłem już przy następnym wpisie, kiedy publikowałem ten.
      2. Nie, zamierzam pisać z perspektywy różnych Wojowników. Poza tym, trochę trudno jest ugryźć temat odczuć osoby zxanafikowanej, a więcej scen z Williamem w Lyoko w sezonach 1-4 nie ma < oczywiście Williamem w pełni świadomości >
      3. Nie wszystkich odcinków i niekonieczne wzwyż. To będą opisy z różnych fragmentów różnych odcinków. Bo, nie oszukujmy się, nie mało jest epizodów, które nie tyle trudno jest opisać, co będą po prostu nudne dla czytelnika.
      4. Planuję dodać w ten weekend.
      5. Oczywiście :D Sam takiej propozycji ci na razie nie złożę, bo przywykłem raczej do zabawy w kodzie strony, niż panelu. Muszę jeszcze się nauczyć działać na blogspocie :)

      Usuń